[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mojej Jess, blondynki doskonałej, a obok nagłówek: OBAWY O LOS ZAGINIONEJ MIESZKANKI
WITNEY.
W pierwszej chwili nie byłam pewna. Na zdjęciu wyglądała jak Jess, dokładnie tak, jak ją sobie
wyobrażałam, mimo to miałam wątpliwości. Ale potem przeczytałam wzmiankę, zobaczyłam nazwę
ulicy i już wiedziałam.
Policja hrabstwa Buckinghamshire coraz bardziej niepokoi się o los
dwudziestodziewięcioletniej Megan Hipwell, zamieszkałej przy Blenheim Road w Witney.
Ostatni raz widział ją mąż, Scott Hipwell, gdy w sobotę o siódmej wieczorem wychodziła
z domu, by odwiedzić znajomą. S. Hipwell twierdzi, że zniknięcie żony  zupełnie do niej nie
pasuje . M. Hipwell  szczupła blondynka o niebieskich oczach, metr sześćdziesiąt wzrostu 
była ubrana w dżinsy i czerwony podkoszulek. Każdy, kto ma jakiekolwiek informacje na jej
temat, jest proszony o skontaktowanie się z policją hrabstwa Buckinghamshire.
Zaginęła. Jess zaginęła. Megan zaginęła. W sobotę. Odpaliłam Google a  wzmianka ukazała się
w  Witney Argus , ale nie było tam szczegółów. Przypomniało mi się, że rano widziałam, jak Jason
 Scott  stał na tarasie, jak na mnie patrzył, jak się do mnie uśmiechał. Wzięłam torebkę, wstałam
i wybiegłam z biblioteki na ulicę, prosto pod koła taksówki.
 Rachel? Rachel?  Przystojny lekarz próbuje przyciągnąć moją uwagę.  Przyjechała pani
przyjaciółka.
Megan
Czwartek, 10 stycznia 2013
Rano
Czasem nie chce mi się nigdzie wychodzić, czasem myślę, że będę szczęśliwa, jeśli już nigdy moja
noga nie postanie poza domem. Nie tęsknię nawet za pracą. Chcę po prostu siedzieć spokojnie ze
Scottem w mojej ciepłej, bezpiecznej przystani.
Dobrze, że jest ciemno i zimno, że pogoda jest paskudna. Dobrze, że od tygodni nie przestaje
padać deszcz, marznący, zacinający i przenikliwy, któremu towarzyszy wichura wyjąca w drzewach
tak głośno, że zagłusza stukot pociągów. Nie słyszę ich na torach, tego nęcącego odgłosu, który kusi
i zachęca do podróży w siną dal.
Dzisiaj też nie chce mi się wychodzić ani uciekać, nie chce mi się nawet iść na spacer. Wolę zostać,
zaszyć się z mężem w domu, oglądać telewizję i jeść lody  zadzwonię i każę mu wcześniej wrócić,
żebyśmy mogli pokochać się po południu.
Oczywiście potem będę musiała wyjść, bo jestem umówiona z Kamalem. Ostatnio opowiadam mu
trochę o Scotcie, o moich błędach, porażkach w roli żony. Kamal twierdzi, że muszę znalezć jakiś
sposób na szczęście, że muszę przestać szukać go gdzie indziej. To prawda, muszę, wiem, że tak, ale
zaraz potem coś mnie napada i myślę: w cholerę z tym, życie jest zbyt krótkie.
Wspominam nasz rodzinny wyjazd do Santa Margherita podczas ferii wielkanocnych. Właśnie
skończyłam piętnaście lat. Poznałam na plaży pewnego faceta, dużo ode mnie starszego  miał
trzydzieści, może nawet czterdzieści kilka lat  i zaprosił mnie na przejażdżkę jachtem. Byłam
z Benem i jego też zaprosił, ale mój jak zawsze opiekuńczy starszy brat zdecydował, że nie
popłyniemy, ponieważ mu nie ufał, uważał, że to podejrzany typ. Oczywiście miał rację. Ale ja
byłam wściekła, bo kiedy znowu nadarzy nam się okazja, żeby pożeglować po Morzu Liguryjskim
prywatnym jachtem? Ben powiedział, że takich okazji będzie mnóstwo, że nasze życie będzie pełne
przygód. W końcu nie popłynęliśmy. Tamtego lata Ben stracił panowanie nad motocyklem na A10
i już nigdy nie wypłynęliśmy razem w morze.
Tęsknię za życiem, jakim wtedy żyliśmy, on i ja. Nie wiedzieliśmy, co to strach.
Opowiedziałam o Benie Kamalowi, ale zbliżyliśmy się za bardzo do innych rzeczy, do prawdy,
całej prawdy o tym, co się stało z Makiem, co było przedtem i potem. Z Kamalem jest bezpiecznie.
Nikomu tego nie powtórzy, bo obowiązuje go tajemnica lekarska.
Ale nawet gdyby mógł powtórzyć, nie przypuszczam, by to zrobił. Ufam mu, naprawdę mu ufam.
To zabawne, bo tym, co mnie powstrzymuje, nie jest wcale strach ani to, co by z tym zrobił, nie
strach przed osądem, tylko Scott. Mówiąc Kamalowi coś, czego nie mogłam powiedzieć Scottowi,
poczułabym się tak, jakbym go zdradziła. Kiedy myślę o innych rzeczach, które zrobiłam, o innych
zdradach, wydaje się, że to drobiazg, ale tak nie jest. Czasem zupełnie mnie to dobija, gdyż tu chodzi
o prawdziwe życie, o moje prawdziwe  ja , którym nie chcę się z nim dzielić.
Wciąż się powstrzymuję, ponieważ nie mogę wyrzucić z siebie wszystkich uczuć. Wiem, że taki
jest cel każdej terapii, ale po prostu nie mogę. Muszę opowiadać mętnie, mylić mężczyzn, kochanków
i moich byłych, lecz wmawiam sobie, że tak jest OK, bo to nieważne, kim są. Ważne jest, jak się przy
nich czuję. Stłamszona, niespokojna, wygłodniała. Dlaczego nie mogę mieć tego, czego chcę?
Dlaczego nie mogą mi tego dać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl