[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale zaraz potem zobaczyłem, co robi trzeci z braci i uśmiech natychmiast zniknął z mojej
twarzy. Najniższy postawił sobie w kącie butlę gazową oraz palnik i teraz posługując się
grubą skórzaną rękawicą rozgrzewał do czerwoności metalowy pogrzebacz.
- Przejdzmy do konkretów - powiedział spokojnie ten z kitką. - Gdzie są papiery?
- Jakie papiery? - zdziwiłem się.
- Daniec, nie udawaj idioty - prychnął Sumo. - Znalezliście dziś przed południem
schowek Macocha. Chcemy mieć te dokumenty. Te, które były w metalowej rurce.
- O cholera... - wyrwało się mi.
Faktycznie, przejęcie inicjatywy strategicznej, zaplanowane przez mojego szefa,
powiodło nam się.
- To nie my - zełgałem błyskawicznie. - Byliśmy tu rano, ale ściana była już
rozwalona.
- To czegoście kuli przez pół godziny mury?! - ryknął Sumo grobowym basem.
Musiałem zmienić zeznania. Tylko jak? Co powiedzieć, żeby się ode mnie odczepili?
- Wykrywacz zasygnalizował coś pod tynkiem - wyrzuciłem z siebie kolejne
kłamstwo. - Odkuliśmy ścianę i znalezliśmy rurę. Ale wewnątrz były tylko stare carskie
ruble...
Sumo spojrzał pytająco na Kudłatego. Ten pokręcił głową.
- Carskie ruble to mogły być w skrytce pod podłogą - wycedził - ale w ścianie były
papiery Macocha.
- Skąd wiecie o skrytce pod podłogą? - zdumiałem się.
- Ciotka nam opowiedziała - wyjaśnił Sumo i zaraz umilkł pod karcącym spojrzeniem
braciszka.
- Dobra, zaraz wszystko wyśpiewasz - odezwał się najmłodszy wstając do kuchenki.
Koniec pogrzebacza przybrał piękną wiśniową barwę żelaza rozgrzanego do jakichś
sześciuset stopni Celsjusza. - Gdzie go dziabnąć?
- W łydkę - zadecydował Kudłaty. - Boleć będzie jak cholera, a jednocześnie nie
uszkodzimy go zanadto...
Zawyłem jak syrena przeciwmgielna i szarpnąłem się do tyłu przewracając razem z
krzesłem. Nie zdążył jeszcze dotknąć mnie rozpalonym żelazem, a ja już darłem się, ile sił w
płucach.
- Kurde, co za mięczak? - skwitował Sumo, gdy zrobiłem przerwę na zaczerpnięcie
oddechu.
Znowu zawyłem. Nie podejrzewałem się wcześniej o takie możliwości wokalne.
Ryczałem, jakby mnie obdzierano żywcem ze skóry.
- To się robi niesmaczne - westchnął Kudłaty. - Przestań się wydzierać. Jak nam
powiesz po dobroci, nie zrobimy ci krzywdy.
W odpowiedzi znowu zawyłem. Dziko, opętańczo, straszliwie. Sumo, najwyrazniej
najwrażliwszy z nich, zatkał sobie uszy. Ktoś z mieszkania obok zaczął walić w ścianę.
- Uspokójcie się wreszcie - usłyszałem gderliwy starczy głos.
Na korytarzu trzasnęły drzwi. Znowu zacząłem przerazliwie krzyczeć...
- Co za hałasy! - wrzasnęła jakaś kobieta - Wezwę policję, jak się nie uspokoicie!
I o to właśnie mi chodziło. Ryknąłem tak, że aż dom zadrżał. Zrozumieli
niebezpieczeństwo. Momentalnie zostałem zakneblowany jakąś szmatą.
- Kurde, tu się nie da normalnie pracować - mruknął Kudłaty. - Zabieramy to ścierwo,
popracujemy nad nim w domu.
Sumo podszedł i spokojnie podniósł mnie z podłogi razem z krzesłem. Moc tego
osiłka była naprawdę zdumiewająca. Ruszyli po trzeszczących schodach w dół. Po drodze
udało mi się wypluć knebel.
- Pali się! - wrzasnąłem na całe gardło.
Na piętrze otworzyły się drzwi i wyjrzał przez nie jakiś rozczochrany typ. Scena, którą
zobaczył, musiała go zaskoczyć, ale zaraz cofnął się do środka. Znowu zawyłem. Kudłaty i
jego młodszy braciszek świecąc latarkami usiłowali odnalezć na ciemnych schodach wyplutą
przeze mnie szmatę. A ja darłem się jak opętany. Owiało mnie chłodne powietrze. To Sumo
wyciągnął mnie, ciągle na krześle, na podwórze. Ryknąłem ponownie i w odpowiedzi
usłyszałem zza bramy syrenę radiowozu.
- Kurde - zaklÄ…Å‚ ten z kucykiem wybiegajÄ…c z klatki - gliny! Chodu...
Porzucili mnie i uciekli dziurą w murze. Po chwili na podwórko wpadli dwaj
policjanci.
- Co to za awantura? - zaczął jeden i teraz dopiero zauważył, że jestem przywiązany
do krzesła. - Co tu się, do licha, dzieje?
***
Złożenie wyjaśnień zajęło mi dużo czasu, a jak na złość na posterunku nie było nikogo
z poznanych już policjantów. Wreszcie zaprotokołowano wszystko, co powiedziałem,
sprawdzono moje dokumenty i porównano z bazą danych. Wróciłem do hotelu dobrze po
jedenastej...
Na korytarzu panował półmrok. Nieoczekiwanie pośliznąłem się na czymś i o mało
nie wybiłem sobie zębów. Klnąc ze zmęczenia i wściekłości obmacałem podłogę w
poszukiwaniu tajemniczej pułapki. I znalazłem. Na mojej dłoni lśniła łuska naboju do
pistoletu gazowego. Pchnąłem drzwi naszego pokoju. Był pusty i tylko na olejnej farbie
pokrywającej od wewnątrz deski widniała wydrapana nożem samotna litera alef .
Pomyślałem w tym momencie, że Pan Samochodzik najwyrazniej przesadził z
przejmowaniem inicjatywy strategicznej...
***
Duża i sucha piwnica. Półłukowo sklepiony sufit. Pan Samochodzik szarpnął się w
więzach, ale zaraz zaniechał oporu. Przywiązali go wyjątkowo fachowo, szerokimi,
skórzanymi, wojskowymi pasami. Jeśli dobrze się orientował, to na czym siedział, było
przedwojennym fotelem fryzjerskim.
Piwnicę oświetlała jedna żarówka o mocy stu watów. W kątach zalegał mrok. Pan
Tomasz rozejrzał się wokoło bardzo uważnie. Loch zbudowano dawno temu. W ścianach
pozostały ślady belek podtrzymujących krążynę - drewniany szkielet używany przy budowie
sklepień. A zatem najpózniej XVIII wiek... Przyjrzał się cegłom. Były nieco większe niż
używane obecnie, na powierzchni zachowały się wgłębienia. Cegła strychulcowa lub
palcówka. Jeśli palcówka - to XVI wiek, jeśli robiona kieratem - to XVIII... Zaprawa
wapienna, ale to akurat bez badań laboratoryjnych trudne do datowania. Mur ze śladami
przewiązania tu i ówdzie.
- Przełom XVII i XVIII wieku z dokładnością do mniej więcej trzydziestu lat -
powiedział sam do siebie.
Nie mógł sięgnąć do zegarka i popatrzeć która godzina, ale nie mogło minąć zbyt dużo
czasu, ponieważ włosy, które umył w umywalce na parę minut przed napaścią, były jeszcze
wilgotne... Gdzie zatem się znajdował? Na ścianie piwnicy widać było poziomą linię
wypłukanej zaprawy. Stała w niej kiedyś woda...
Stara część Częstochowy" - pomyślał. O kilka minut drogi od hotelu,
dziewiętnastowieczna kamienica postawiona na wcześniejszych o dwieście lat fundamentach.
W pobliżu rzeki, bo kiedyś podczas powodzi zalało ten loszek."
Gdzieś z tyłu rozległy się kroki i do lochu wszedł młody człowiek w masce na twarzy.
Kilka jasnych włosów wymknęło się z tyłu opadając mu na plecy.
- Widzę, że doszedł pan do siebie - odezwał się. - To bardzo dobrze.
- Kim jesteś? - zapytał Pan Samochodzik lustrując oprawcę zimnym spojrzeniem.
- Mniejsza o to, wołają mnie Kudłaty.
- Nie powiem, że miło cię poznać... - mruknął więzień. - A tak właściwie to po co
mnie złapaliście?
- %7ływimy ogromny szacunek do pańskiej mądrości, słyszeliśmy o pańskich
odkryciach i przygodach, nie przypuszczaliśmy nigdy, że kiedyś będzie nam dane poznać
pana osobiście...
- I to jeszcze w tak niezwykłych okolicznościach - dodał sarkastycznie pan Tomasz. -
Wróćmy do meritum.
- Oczywiście - zreflektował się Kudłaty. - Postanowiliśmy sprawdzić pewną legendę,
a co za tym idzie, zdobyć forsę pogrzebaną przez naszych przodków pod powierzchnią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- okiemkrytyka.xlx.pl
Felix, Net i Nika Tom 13 Klątwa Domu McKillianów
Św. Tomasz z Akwinu 28. Suma Teologiczna Tom XXVIII
Hans.Christian.Andersen Basnie.(osloskop.net)
Harness Charles D. SzkarśÂ‚atny śÂ›wiat
Jeffrey Lord Blade 04 Slave of Sarma
Lil Gibson Feline Predators of Ganz 1 Zorroc
139. Roberts Alison DzieśÂ„ matki