[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mówiąc to ciotka Sally spojrzała tęsknie na kupon zielonego aksamitu wystający z kufra.
- Sprawienie cioci przyjemności jest wystarczającym powodem - powiedziała Mary, kładąc jej na kolanach
zielony aksamit. - Ciocia zna siÄ™ na modzie.
Gładząc materiał ciotka Sally uśmiechnęła się na wspomnienie jakichś odległych czasów.
- To prawda, nosiłam się bardzo modnie, kiedy byłam młodsza. Całymi godzinami przeglądałam żurnale.
Elizabeth zawsze mówiła, że znam się na modzie.
Mary uśmiechnęła się, słysząc nutkę dumy w głosie ciotki Sally. Uklękła przy kufrze i wyciągnęła zeń
sztukę materiału w złotym kolorze.
- Kto to jest Elizabeth? - spytała od niechcenia.
Ciotka Sally zawahała się na moment.
- Była narzeczoną szóstego hrabiego - odparła.
Mary podniosła głowę znad kufra.
- NarzeczonÄ… ducha?
Ciotka Sally rozejrzała się nerwowo wokoło, a potem kiwnęła głową.
- Nie powinnam o niej mówić. Vincent bardzo się denerwuje, kiedy słyszy jej imię. Nikt o niej nie mówi.
- Naprawdę była taka straszna?
- Ach, nie. To znaczy, ja tak nie uważałam. Poznałam ją w czasie mojego pierwszego sezonu. Była śliczna i
ekscytująca. Gdy Vincent ujrzał ją po raz pierwszy, Elizabeth miała na sobie suknię koloru złota i nie mógł
oderwać od niej oczu. Pózniej, kiedy się zaręczyli, zamówił jej portret w tej samej sukni. - Wiem, że Vincent
mnie wini za swoją śmierć, ponieważ to ja go przedstawiłam Elizabeth - dodała drżącym głosem.
Nic dziwnego, że ciotka boi się duchów, pomyślała ze współczuciem Mary, skoro uważa, że śmierć
Vincenta była jej winą.
- Nie może mieć do cioci pretensji - powiedziała łagodnie.
Ciotka Sally przycisnęła do piersi kupon materiału.
- Nie znasz Vincenta.
Mary uśmiechnęła się lekko.
- I wcale tego nie żałuję. Wydaje mi się, że był bardzo niemiłym człowiekiem.
- Ach, nie, nie. Był... Ach, sama nie wiem, jak go opisać. Był fascynujący. Kobiety stale się w nim kochały,
nawet Eugenia, która już wcześniej postanowiła, że wyjdzie za Weldona. Vincent tymczasem nie zwracał na
nie żadnej uwagi. Z powodów rodzinnych, rozumiesz.
Mary spojrzała na nią z zainteresowaniem.
- Cecil wspominał coś na ten temat. Mówił, że hrabiowie Helsbury nie mieli szczęścia do kobiet.
Ciotka Sally ze smutkiem pokiwała głową.
- %7ładen z nich nie miał udanego małżeństwa. Prawie żaden. Pierwszy hrabia dostał tytuł za to, że ożenił się
z byłą metresą króla, po tym jak monarcha stracił dla niej zainteresowanie. Oboje pogardzali sobą i nie mieli
do siebie zaufania. Drugi hrabia ożenił się z córką sąsiadów. Okazało się, że została zmuszona do
małżeństwa przez rodziców wbrew swojej woli i skończyła w klasztorze. Trzeci hrabia, brat drugiego, miał
udane małżeństwo, ale następny, dziadek Vincenta, ożenił się z bogatą panną, a potem wydał prawie
wszystkie pieniądze, żeby się z nią rozwieść, kiedy uciekła z kochankiem.
- Wielki Boże! - wykrzyknęła Mary. - Rzeczywiście wygląda na to, że mieli pecha. Chociaż...
W milczeniu pogładziła złoty materiał.
- Chociaż co?
Mary podniosła głowę.
- Och, nic - odparła, rozwijając sztukę materiału. - Ale czy... Czy któryś z nich ożenił się z miłości?
- Skądże znowu! Hrabiowie Helsbury żenią się z rozsądku, a nie z miłości.
- Z rozsądku? - powtórzyła cicho Mary.
Ciotka Sally skinęła głową, a potem spojrzała uważnie na Mary.
- Oczywiście to nie dotyczy Jasona - powiedziała. - Jestem pewna, że cię kocha.
Mary zmusiła się od uśmiechu i nic nie powiedziała.
Ciotka Sally nie zwracała uwagi na milczenie Mary.
- Vincent na pewno czuł coś do Elizabeth - mówiła dalej, marszcząc czoło. - Choć chyba była to bardziej
duma niż miłość. Kiedy dostał wiadomość, że Elizabeth zamierza wyjść za innego, wpadł w szał. Miała
przecież wyjść za niego. Tego wieczoru była straszna burza, ale Vincent wyjechał z domu jak szalony. Woda
zerwała most na końcu podjazdu i Vincent utonął.
- Och! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl