[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 To nie to, co myślisz.  J.D. wyszczerzył zęby
w szerokim uśmiechu.  Tu jest adres agenta i list
polecajÄ…cy od nas. Debbie interesuje siÄ™ aktorstwem
i chciałaby przyjechać do Kalifornii. Trochę jej
w tym pomagamy.
 Jeszcze jedna!  westchnÄ…Å‚ Morgan.  To nie
jest dobry powód, żeby wybierać się do Kalifornii.
Połowa mieszkańców Ameryki uważa, że ten stan to
mekka sławy.
 Ale tato  zaprotestował Cole.  J.D. i Dus-
ty emu niezle idzie. Choć to wcale nie oznacza, że
w każdym odezwie się wrodzony talent, kiedy dos-
tanie szansÄ™ zaprezentowania swego kunsztu. Przy-
pomnij sobie, przez ile lat chłopaki musiały kłamać,
żeby wreszcie zacząć dostawać pieniądze za udawa-
nie kogoś innego niż są. Co za różnica?
Mężczyzni roześmiali się, a Lily schowała koper-
tę do kieszeni. Debbie chce zostać aktorką! Nigdy
by nie pomyślała!
Zanim zdołała wymyślić następny powód, by
134 DAMA Z KALIFORNII
jeszcze na chwilę zatrzymać braci, ich samochód
zaczął się oddalać. Jechali do Oklahoma City, gdzie
mieli złapać samolot do Los Angeles. Lily i Case
machali im na pożegnanie.
 Dobrze się czujesz?  spytał Case, gdy Lily
otarła łzę.
 Oczywiście  odpowiedziała.  Dlaczego mia-
łabym się zle czuć? Przecież nie rozstaję się z nimi
na całe życie. Za niespełna miesiąc skończy się
przegląd bydła i niepotrzebna ci będzie kucharka.
Jej słowa go zraniły. Zabolała go także szorst-
kość, z jaką je wypowiedziała.
 Może byś się przynajmniej tak bardzo z tego
nie cieszyła, co?  warknął, ruszając w kierunku
zabudowań.
Lily sposępniała. Poranne słońce uderzyło w nią
z całą siłą, gdy odwróciła się, by popatrzeć na
Case a. Nad jej górną wargą pojawiły się kropelki
potu, poczuła wilgoć na plecach. Nie była pewna,
czy sprawił to rosnący upał, czy widok tego od-
dalającego się mężczyzny. Cokolwiek by o Casie
mówić, jedno trzeba przyznać: należy on do wyjąt-
kowo seksownych mężczyzn.
Przesłoniła ręką oczy, zastanawiając się, dlacze-
go Case tak gwałtownie ją opuścił. Cichutki głosik
w głębi jej serca szepnął, że zna odpowiedz, lecz go
zignorowała. Czy to jej serce na czymkolwiek
Sharon Sala 135
w ogóle się zna? Już kiedyś ją zawiodło, skierowało
w złym kierunku. Jakie ma gwarancje, że ponownie
tego nie uczyni?
Znów nadeszła niedziela. Wszyscy mieli wolne.
Lily zrezygnowała z pójścia do kościoła, dłużej
pospała, i teraz się nudziła. %7łałowała, że nie zmusiła
się wcześniej do wstania. Brakowało jej nabożeńst-
wa, porannej rutyny, a także, jeśli miała być ze sobą
szczera, ludzi. Od czasu wizyty braci co niedzielÄ™
odwiedzała mały wiejski kościółek, odległy zaled-
wie o trzy kilometry od rancza. Została tam za-
akceptowana i czuła z tego powodu radość.
Przed wypadkiem uwielbiała towarzystwo. Za-
wsze była pierwsza, gdy trzeba było urządzić
przyjęcie lub komuś pomóc. Teraz unikała zbyt
częstych spotkań z ludzmi, obawiając się ich reakcji
na widok jej twarzy. Wizyty w kościele pomagały
jej przyzwyczaić się na nowo do kontaktów ze
światem.
Obeszła parter domu Case a, zaglądając po kolei
do wszystkich pokoi, wiedząc, że Case jest na
dworze i może sobie tu wędrować, ile chce.
Zajrzała do gabinetu i ponownie przyjrzała się
męskiemu wyposażeniu wnętrza. Zciany tego po-
mieszczenia jako jedyne nie zostały pomalowane na
biało, lecz wyłożone starymi, sękatymi deskami
136 DAMA Z KALIFORNII
sosnowymi. Gdy tu wchodziła, nieodmiennie spły-
wał na nią spokój. W drewnianych podłogach
i ścianach, w kamiennym kominku zamieszkało coś
bardzo ciepłego i domowego.
Przebiegła wzrokiem półki z książkami po obu
stronach kominka. Zastanowiła się, czy by nie
poczytać, lecz jakoś ten pomysł jej nie porwał.
Przesunęła palcami po szklanych drzwiach za-
mkniętej na klucz szafki z bronią i przeliczyła
zebrane na półkach sztuki.
Wśród wyłożonych eksponatów była strzelba
myśliwska, taka sama jaką miał Cole, i Lily
uśmiechnęła się do siebie, przypominając sobie,
jak bardzo bolało ją ramię, gdy uczyła się strze-
lać. W sztuce strzelania do celu osiągała całkiem
niezłe rezultaty, myślistwa jednak nie polubiła.
Nie potrafiła zabijać, nawet gdyby celem było
zwierzę mające stanowić jedzenie dla rodziny.
Wolała pójść do supermarketu i kupić coś, z czym
rozprawił się ktoś inny. Dzięki temu nie musiała
myśleć, w jaki sposób zdobywa się mięso, lecz
jak je przyrządzić.
 Panienko Lily!
Drgnęła, gdy przenikliwy okrzyk Duffa przerwał
jej rozmyślania. A potem usłyszała w jego głosie
jakąś nagłość i jak strzała wybiegła z gabinetu. Co
się, na Boga, stało?
Sharon Sala 137
 Tu jestem!  zawołała i wpadła do kuchni
w chwili, gdy Duff kierował się ku tylnym drzwiom.
 Och, dzięki Bogu  mruknął, zdzierając z gło-
wy swój olbrzymi kapelusz i drapiąc się po pokrytej
rzadkimi, siwymi włosami głowie.  A już myś-
lałem, że panienki nie ma.
 Co się stało?  zapytała, a dostrzegając krew
na jego koszuli, zdusiła okrzyk przerażenia.  Co to
jest? Masz całą koszulę we krwi.
 To nie moja  odparł Duff.  To szefa.
Próbował zabrać cielę krowie i ona wcale nie była
tym zachwycona.
 Nie!  szepnęła Lily.  Gdzie on jest? Głęboka
jest ta rana? Mam wezwać pogotowie?
 Na Boga, nie!  wykrzyknÄ…Å‚ Duff.  Case
obdarłby nas ze skóry. Ale niech panienka wezmie ze
spiżarki apteczkę i pójdzie ze mną. On mi nie pozwolił
nic z tą raną zrobić, ale jak jej nie oczyścimy, to może
się wdać zakażenie. W oborze zawsze jest tężec. Już
raz widziałem taki przypadek szczękościsku.
Lily otworzyła drzwi do spiżarni i w nerwowym
pośpiechu przeszukiwała półki, aż wreszcie Duff
wskazał jej pudełko, które przypominało ojcowską
skrzynkę na narzędzia. Chwyciła je i pobiegła,
modląc się, by Case owi nic się nie stało. Ale jeśli
się okaże, że jest poważnie ranny, to zawiezie go do
szpitala, nawet gdyby się zapierał rękami i nogami.
138 DAMA Z KALIFORNII
Słońce stało na niebie w połowie drogi między
zenitem a horyzontem. Tuż po lunchu pojawił się
lekki wiatr i z drażniącą precyzją wzbijał w górę
kurz z przesuszonej ziemi. Lily poczuła w ustach
czerwony pył i go wypluła. Biegła Case owi na
ratunek i nie miała czasu myśleć o tym, że takie
zachowanie damie nie przystoi.
 Och nie!  szepnęła, gdy wpadła za Duffym do
zaciemnionego wnętrza stodoły.
Case siedział blisko przejścia na beli słomy
i tamował strumień krwi, który sączył się z głębo-
kiego rozcięcia z tyłu ramienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl