[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niemądre, lecz proszę mimo wszystko spróbować. Podejrzewam, że rozwiązanie zagadki
dotyczącej Tiril może tkwić właśnie w niej.
Theresa pokiwała głową i zaczęła mówić.
- Było kiedyś morze...
Popatrzyli po sobie.
- Brzeg? - cicho spytał Móri. - Ufer?
- Tak - odparła zdziwiona. - Rzeczywiście, chodziło jakiś szczególny brzeg. Mówiłam
już, że ojciec opowiadał mi tę baśń, kiedy byłam dzieckiem, i niestety wszystko mi się
miesza.
- Potrafimy to zrozumieć - uspokoił ją Erling. - A gdzie znajdował się ten brzeg?
- Morze - poprawiła go, sięgając głębiej do pamięci.
- Dobrze, jak pani sobie życzy. Brzeg morza. Gdzie się on znajdował?
- Ależ przecież to tylko baśń!
- Tiersteingram wcale nie było baśnią. Odnalezliśmy zamczysko, tylko pózniej
nazwano je Tistelgorm.
Theresa usiłowała się skupić.
- Kiedy tak rozmawiamy, coraz bardziej rozjaśnia mi się w głowie. Baśń opowiadała,
że ludzie mieszkający w okolicach zamku nazywali go właśnie Tistelgorm. Jest więc bardzo
prawdopodobne, że tego właśnie określenia użyłam przy akuszerce. Naprawdę odnalezliście
to baśniowe zamczysko? Gdzie?
67
- Dojdziemy do tego, najpierw prosimy opowiedzieć nam baśń.
Znów przyszło im czekać. Zza okna dobiegał szum deszczu, pomyśleli o gościach,
którzy w uroczystych strojach muszą się po balu dostać do domu.
- Zacznę chyba od śmierci mego drogiego ojca - oznajmiła wreszcie Theresa. - Lepiej
już pamiętam wydarzenia jej towarzyszące, lecz z pewnością nie będzie to idealny obraz.
- Czy wasza wysokość była bardzo przywiązana do ojca?
- Właściwie tak. Ale on wcześnie zdecydował, że poślubię księcia von Holstein -
Gottorp, i przez to popadłam z nim w konflikt. Co prawda w tym czasie nie spotkałam
jeszcze... nie spotkałam... ojca Tiril.
Zniżyła głos i pochyliła głowę tak, by nie mogli widzieć jej twarzy.
Erling spróbował oderwać ją od przykrych wspomnień.
- Ile lat miała wasza wysokość, kiedy jej ojciec zmarł?
Zastanowiła się chwilę.
- Dwanaście, może trzynaście.
- Rzeczywiście trudno jest przypomnieć sobie wydarzenia z tak wczesnej młodości.
- To prawda, ale postaram siÄ™.
Usiadła wygodniej. Szczupłą dłoń wyciągnęła w kierunku Tiril, dziewczyna nieśmiało
się przysunęła. Księżna ujęła córkę za rękę.
- Wezwano mnie do ojca. Wyglądał strasznie. Twarz miał poszarzałą, wymizerowaną,
ciężko oddychał. Mówienie przychodziło mu z ogromnym trudem, dlatego tak niewiele
pamiętam.
- Oczywiście - uspokajał ją Móri.
Na wargach księżnej pojawił się cień uśmiechu, dziękowała za zrozumienie.
- Powiedział - pamiętajcie, nie przekazuję wam tego dosłownie - że jako jedyna z jego
dzieci przebywam w zamku Hofburg, pozostali nie zdążyli dojechać. Słabnącą dłonią wskazał
na nocny stolik, na którym leżał ten kawałek kamienia.  Pamiętasz baśń o morzu, które nie
istnieje? spytał niewyraznie. Potwierdziłam.
- Morze, które nie istnieje? - powtórzyła Aurora, równie zaciekawiona jak pozostali,
choć nie bardzo wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Ale i oni także niewiele rozumieli.
- Tak brzmiały słowa baśni. Szepnął potem:  Przekaż to w spadku... twemu
pierworodnemu dziecku...
Na twarzy Theresy pojawił się wyraz goryczy.
68
- Urodziłam tylko jedno dziecko, którego nie wolno mi było zatrzymać przy sobie.
Pamiętałam jednak o obietnicy złożonej ojcu i kiedy potajemnie przyjechałam do Norwegii na
czas połogu, zabrałam ze sobą kamienny odłamek. Wraz z naszyjnikiem z szafirów, mą
najdroższą pamiątką. Dziecko miało go dostać... gdyby okazało się dziewczynką.
Erling wtrącił jak najdelikatniej:
- Zrozumieliśmy, że wasza wysokość nie życzy sobie rozmowy o ojcu Tiril. Mam
tylko jedno pytanie: Czy on wie o dziecku?
- Nie - prędko zapewniła go Theresa. - Powiadamianie go nie było moją sprawą.
Mimo wszystko jednak musiał zrozumieć... ale nie! To nie było moją sprawą!
Cóż za niezwykłe słowa! Nikt jednak nie pytał o nic więcej.
Spostrzegli, że księżna pomimo opuchlizny i sińców na twarzy jest piękną kobietą.
Wróciła do swej opowieści.
- Wybaczcie tę dygresję, mieliśmy mówić o Tistelgorm. Tak więc mój ojciec tuż przed
śmiercią wymienił tę nazwę. Powiedział, że z Tistelgorm łączy się fragment kamienia.
Odrzekłam mu, że chyba nic rzeczywistego nie może łączyć się z baśnią, na co on mi
odpowiedział, że Tistelgorm należy do dwóch różnych epok, które mimo wszystko wiążą się
ze sobą. Więcej nie chciał mi wyjaśniać, wiedział, że jego czas na ziemi dobiega już końca.
Leżał na wznak, wpatrywał się w sufit i wymawiał już tylko pojedyncze słowa:  Brzeg,
Thereso. Brzeg nad morzem. W północnych krajach. Tam jest Tistelgorm
- Wszystko się zgadza! - ożywiła się Catherine. - Byliśmy w Szwecji i znalezliśmy
Tistelgorm, czy jak tam zwać to przeklęte zamczysko. Ale nie było tam żadnego brzegu nad
żadnym morzem!
- No tak, trudno o morze w środkowej Szwecji - odezwała się Tiril. - Są tam jeziora,
Wener i Wetter. Ale do mórz stamtąd daleko.
- W jaki sposób odnalezliście Tistelgorm? - z zainteresowaniem spytała Theresa. - I co
tam znalezliście?
Opowiedzieli o trzech czÄ…stkach figurki demona. KiedyÅ› przed wiekami otrzymali je
trzej bracia von Tierstein. Jedna trafiła do rodu Habsburgów i w ten Sposób do Tiril, druga
znalazła się w posiadaniu Catherine, a trzecia musiała pozostać tam, gdzie mieszkał trzeci
brat, czarnoksiężnik, i tak w istocie było.
Theresa, zdumiona, zwróciła pokiereszowaną twarz do Móriego, który mówił jako
ostatni.
69
- A więc mamy Tiersteinów, złych czarnoksiężników, ojca i syna. Ten z braci, który
wżenił się w nasz ród, był, zdaje się, spokojnego usposobienia. Usiłuję sobie przypomnieć coś
więcej, lecz mój umysł odmawia współpracy.
- Noc jest już pózna.
- Naprawdę? To nie ma żadnego znaczenia. Ale co tam znalezliście?
Opowiedzieli jej całą historię, o tym jako mały włos Catherine i Tiril nie padły ofiarą
młodszego hrabiego, a raczej jego ducha. I o ostatnich odkryciach Móriego, napisach na
starych zwojach pergaminu. Znalezli tam słowa, częściowo zapisane pismem runicznym:
ERBE, dziedzictwo, UFER, brzeg, i niezrozumiały urywek ...IMVR.. a może ...EMUR...
Więcej odcyfrować nie zdołali, bo pergamin był zniszczony. No, i jeszcze rysunek
promienistego słońca.
- Wszystko się zgadza, to wręcz okropne - zadrżała Theresa.
- Znalezliśmy też coś jeszcze - rzekł z wahaniem Móri i wyjął kawałek papieru, na
który przeniósł wzór narysowany na tylnej ściance drewienka z magicznym znakiem. - To
właśnie wyryto na ścianie w komorze grobowej starego hrabiego. Tiril i ja doszliśmy do
wniosku, że relief przedstawia jakiś labirynt.
Wszyscy pochylili się nad stołem.
- Może i racja, że kiedyś przedstawiał labirynt - stwierdził Erling. - Ale teraz
większość linii już się zatarła.
- Nie! - gwałtownie zaprotestowała Theresa. - Baśń! To jest ta baśń!
Patrzyli na niÄ… nic nie rozumiejÄ…c.
- To nie jest wcale labirynt - mówiła z zapałem. - Naprawdę nie widzicie, co to kiedyś
było?
Jedyną odpowiedzią było jeszcze większe zdumienie zebranych.
- Przynieś mi pióro - poprosiła pokojówkę coraz bardziej podniecona. - I kawałek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl