[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Moses  widocznie jego nocne wrażenia w znacznej mierze przybladły pod wpływem
słonecznego poranka. Pan Moses wyciągnął zza stołu Loirevica L. Loirevica, postawił go na
nogi, i ten melancholijnie dojadając cytrynę powlókł się za Mosesem.
Przy stole został tylko Hincus. Całą swoją uwagę skupił na jedzeniu, jakby zamierzał najeść
się na zapas. Kaisa zbierała naczynia, właściciel pomagał jej.
 No i co, Hincus  odezwałem się.  Pogadamy?
 A niby o czym?  burknÄ…Å‚ ponuro, zjadajÄ…c jajko z pieprzem.
 A o wszystkim  odpowiedziałem.
 Nie mamy o czym mówić  oświadczył Hincus posępnie.  O tej sprawie to ja nic nie
wiem.
 O jakiej sprawie?
 O morderstwie! A o jakiej jeszcze?
 Jest jeszcze sprawa Hincusa  powiedziałem. Nie odpowiedział nic. Skończył przeżuwać
jajko, przełknął, wytarł usta serwetką i wstał.
 Alec  powiedziałem do właściciela hotelu.  Bądz tak dobry, zejdz na dół i posiedz
w hallu, tam gdzie wczoraj. Rozumiesz mnie?
 Rozumiem  odparł właściciel.  Bądz spokojny.
Pospiesznie wytarł ręce ręcznikiem i wyszedł. Otworzyłem drzwi do sali bilardowej
i przepuściłem Hincusa przed sobą. Hincus żując zapałkę wszedł do środka i zatrzymał się na
kwadratowych plamach słońca  ręce trzymał w kieszeniach. Wziąłem stojące pod ścianą
krzesło, postawiłem na najostrzejszym słońcu i powiedziałem:  Niech pan siada . Po sekundzie
wahania Hincus usiadł i od razu zmrużył oczy  słońce świeciło mu prosto w twarz.
 Policyjne sztuczki...  wymruczał z goryczą.
 Taką mamy służbę  powiedziałem i przysiadłem na krawędzi stołu bilardowego, w cieniu,
naprzeciw Hincusa.  No, Hincus, co tam między wami zaszło?
 Z du Barnstockre em?
 Jaki znowu Barnstockre? Co między nami może zajść? Nic nie zaszło...
 To nie do niego był ten list z pogróżkami?
 %7ładnych listów nie pisałem. Ale skargę to napiszę. Napiszę, jak się znęcają nad chorym
człowiekiem...
 Niech pan posłucha, Hincus. Za godzinę-dwie przyleci policja. Przylecą eksperci. Pański
list leży u mnie w kieszeni. Sprawdzić, kto go napisał, można w ciągu paru minut. Po co się pan
wypiera?
Szybkim ruchem przerzucił (zżutą zapałkę z jednego kącika ust w drugi. W jadalni Kaisa
dzwoniła talerzami, nucąc coś cienkim fałszywym głosikiem.
 Nic nie wiem o liście  powiedział wreszcie Hincus.
Dosyć kłamstw, Puchacz!  ryknąłem.  Wiem o tobie wszystko. Wpadłeś, Puchacz! I jeżeli
chcesz wykręcić się siedemdziesiątym drugim, to kapuj na punkt "c . Szczere przyznanie się do
winy przed rozpoczęciem oficjalnego śledztwa... No?
Hincus wypluł zżutą zapałkę, pogrzebał w kieszeni, wyjął paczkę pomiętych papierosów.
Następnie podniósł paczkę do ust, wyciągnął wargami jednego papierosa i popadł w zadumę.
 No?  powtórzyłem.
 Coś się panu pokręciło  odpowiedział Hincus.  Jakieś puchacze... Nie jestem Puchacz,
tylko Hincus.
Zeskoczyłem z bilardu i podsunąłem mu pod nos pistolet.
 A to poznajesz? No? Twoja spluwa? Gadaj!
 Nic nie wiem  odparł posępnie.  Czego pan się do mnie przyczepił?
Wróciłem na stół bilardowy, położyłem pistolet obok siebie na suknie i zapaliłem.
 Myśl, myśl  powiedziałem.  I to szybko myśl, bo będzie za pózno. Twoi kumple nie
zdążyli, bo akurat zeszła lawina. A policja będzie tu najwyżej za dwie godziny. Rozumiesz, co
mam na myśli?
Przez uchylone drzwi zajrzała Kaisa i zapiszczała:
 Czy podać coś? Pan życzy?
 Idz sobie, idz, Kaisa  powiedziałem.  Nie jesteś nam potrzebna.
Hincus milczał, uporczywie szukając czegoś po kieszeniach, wreszcie znalazł pudełko
zapałek i zapalił. Na jego twarzy pojawiły się krople potu. Słońce grzało.
 Trafiłeś jak kulą w płot, Puchacz  powiedziałem.  Pomyliłeś łaskę boską z jajecznicą.
Czegoś się przyczepił do Barnstoekre a? Czy to jego kazano ci trzymać na muszce? Mosesa!
Mosesa miałeś pilnować, jełopie nieszczęsny! U mnie tobyś nie dostał nawet posady stróża
nocnego, nie mówiąc już o tego rodzaju zadaniach... I twoja banda jeszcze ci to przypomni. Tak
że teraz, Puchacz...
Nie było mi dane dokończyć tych pouczeń. Siedziałem na skraju stołu bilardowego
zwiesiwszy jedną nogę, a drugą opierając o podłogę, jeszcze do tego, zdziecinniały idiota,
paliłem papierosa i zadowolony z siebie obserwowałem smugi dymu w promieniach słońca.
A Hincus siedział na krześle o dwa kroki ode mnie... I nagle pochylił się do przodu, złapał mnie
za zwisającą nogę, z całej siły szarpnął na siebie i ostro wykręcił. Nie doceniłem Hincusa,
powiedzmy to sobie otwarcie, nie doceniłem. Zniosło mnie ze stołu bilardowego  i moimi
wszystkimi dziewięćdziesięcioma kilogramami na płask, na mordę, brzuchem i kolanami
rąbnąłem o podłogę.
Tego, co działo się dalej, mogę się tylko domyślać. Krótko mówiąc mniej więcej po minucie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl