[ Pobierz całość w formacie PDF ]

każdy jego ruch. Mocno szarpnęła za drabinę, żeby sprawdzić, czy się nie zerwie. Usatysfakcjonowana jej wytrzymałością,
poinstruowała mężczyzn, którzy nieśli sprzęt - ciężkie worki jutowe, każdy o wadze dwudziestu kilogramów - żeby zabezpieczyli go
i schodzili po nas.
Wsłuchałam się, próbując odgadnąć, co kryją w sobie głębiny. W brzuchu jaskini woda rozbijała się o skały. Zerknęłam ponad
występ i nie wiedziałam, czy to ziemia pode mną drży, czy też ja się trzęsę. Oparłam się o ramię doktor Seraphiny, żeby się nie
zachwiać, gdy zaczęłam odczuwać nudności.
Seraphina wzięła mnie za rękę, a widząc wymalowany na mojej twarzy strach, powiedziała:
- Musisz się uspokoić, zanim zejdziemy na dół. Oddychaj głęboko i nie myśl o tym, ile ci jeszcze zostało. Poprowadzę cię. Jedną
ręką trzymaj się szczebla, drugą - liny. Gdybyś się poślizgnęła, będziesz mogła się podciągnąć, a gdybyś miała spaść, będę tuż pod
tobą i cię złapię.
I bez dalszych wyjaśnień zaczęła schodzić.
Trzymając się zimnych, metalowych szczebli gołymi rękami, zaczęłam schodzić za nią. Próbując znalezć jakąś krzepiącą myśl,
wspomniałam radosny Clematisowy opis drabiny. Z jego słów biła autentyczna radość, dlatego bez trudu je zapamiętałam:  Nie
sposób wyrazić radości, jaka ogarnęła nas po znalezieniu zejścia do otchłani. Chyba tylko Jakubowi podczas wizji pochodu Boskich
Posłańców drabina mogła wydać się wspanialsza niż nam w owej chwili. Aby wypełnić Boży cel, musieliśmy opuścić się w straszliwą
ciemność głębokiego dołu, ufając w Bożą opiekę i Aaskę".
Szliśmy jedno za drugim, powoli każdy z nas opuszczał się w mrok wzdłuż ściany. W miarę jak schodziliśmy głębiej pod ziemię,
huk wody się nasilał i było coraz zimniej. Wtem we wszystkich członkach poczułam jakiś niepokojący ciężar, jakby ktoś mi
wstrzyknął ampułkę rtęci. Choć bez przerwy mrugałam oczami, nie mogłam opanować łez. Spanikowana wyobraziłam sobie, jak
zacieśnia się komin jaskini, a ja zostaję uwięziona w granitowym imadle, zawieszona w duszącej ciemności. Kurczowo ściskałam
zimne, wilgotne szczeble, wodospad huczał mi w uszach, zdawało mi się, że spadam w samo serce wiru wody.
Schodziłam szybko, poddając się sile przyciągania. Szyb ciągnął się głęboko, wokół gęstniała zimna, mętna zupa. Mój wzrok nie
sięgał dalej niż zbielałe kostki rąk zaciśnięte na szczeblach drabiny. Drewniane podeszwy butów ślizgały się na metalu, traciłam
równowagę. Przyciągnęłam walizkę blisko siebie, żeby odzyskać równowagę, i zwolniłam. Ostrożnie stawiałam stopy, krok za
krokiem. Zerknęłam w górę za znikającym śladem drabiny, w uszach zaszumiała mi krew. Zawieszona w próżni nie miałam wyjścia,
musiałam brnąć dalej w wodnistą ciemność. Przypominały mi się różne wersety Biblii, szeptałam je, wiedząc, że mój głos pochłonie
274
34
grzmiÄ…ca woda:  [Bóg] rzekÅ‚ do Noego: «PostanowiÅ‚em poÅ‚ożyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest peÅ‚na wykroczeÅ„
przeciw mnie; zatem zniszczÄ™ ich wraz z ziemiÄ…»...".16
Zeszłam wreszcie na samo dno. Zdejmując but z ostatniego, huśtającego się szczebla i stając na twardej ziemi, w lot pojęłam, że
doktor Seraphina odkryła coś nadzwyczajnego. Angelolodzy pospiesznie rozpakowali worki i włączyli latarki, rozstawili je na ziemi,
a w mroku rozlało się oleiste światło. Rzeka - granica więzienia aniołów według relacji Cłematisa - wiła się w oddali jak czarna,
migocąca, ruchliwa płachta. Seraphina coś krzyczała do grupy, ale odgłos wodospadu zagłuszał jej słowa.
Podeszłam do niej, stała nad ciałem anioła. Zatrzymałam się obok niej, a widok istoty wprawił mnie w trans. Była piękniejsza niż
sobie wyobrażałam, przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie robić nic innego, jak tylko wpatrywać się w nią, porażona jej
doskonałością. Wyglądała dokładnie tak, jak opisywano anioły w literaturze, którą zgłębiałam w Ateneum: miała długi tułów,
wychudzoną twarz, potężne dłonie i stopy. Skóra na policzkach wydawała się rześka, jak u żywej istoty.
Nieskazitelnie biała szata z metalicznego materiału układała się na ciele w płynne fałdy. Pierwsza wyprawa odbyła się w dziesiątym
wieku, a on nadal wygląda jak żywy - rzekł Władimir. Pochylił się, ujął rąbek szaty i potarł go między palcami.
-Ostrożnie - przestrzegła Seraphina. - Poziom radioaktywności jest bardzo wysoki.
Władimir przyjrzał się aniołowi.
- Byłem przekonany, że one nigdy nie umierają.
- Nieśmiertelność jest darem, który można odebrać równie łatwo, jak go powierzyć - odparła Seraphina. - Clematis był
przekonany, że to Bóg odebrał mu życie w akcie zemsty.
- Pani też tak uważa? - spytałam.
- To w końcu czuwający sprowadzili nefilimów na ten świat. Z tej perspektywy zgładzenie diabelskiego nasienia wydaje się
doskonale uzasadnione.
- Jest tak piękny, że aż trudno w to uwierzyć - stwierdziłam, porażona faktem, że piękno i zło mogą być splecione w jednym ciele.
- Ja z kolei nie mogę zrozumieć - wtrącił Władimir, wpatrując się w daleki kąt jaskini - że innym pozwolono przeżyć.
Zespół podzielił się na grupy. Jedni mieli zostać, by dokumentować ciało - wyjęli z ciężkich brezentowych worków aparaty,
obiektywy i aluminiową walizeczkę z ekwipunkiem do testów biologicznych - pozostali zaś wyruszyli na poszukiwanie liry. Tę
drugą grupę prowadził Władimir; |.i zostałam z doktor Seraphina przy aniele. Zgodnie z jej poleceniem założyłam rękawiczki
ochronne i uniosłam w rękach głowę anioła. Przepchałam palcami po jego lśniących włosach, pogłaskałam po czole, jakbym
pocieszała chore dziecko. Rękawiczki tępiły czucie w palcach, ale wydawało mi się, że ciało jest ciepłe. Wygładziłam metaliczną
szatę, rozpięłam dwa mosiężne guziki na obojczyku i szarpnęłam za materiał. Szata opadła, ukazując zapadniętą klatkę piersiową -
gładką, bez sutków. Spod napiętej, przezroczystej skóry przezierały żebra.
Anioł miał około siedmiu stóp wzrostu - w systemie miar stosowanym przez Ojców Kościoła wzrost aniołów określano miarą 4,8
rzymskich łokci. Poza złotymi lokami opadającymi na ramiona, ciało było zupełnie nieowlosione. Ku radości doktor Seraphiny, która
w tej sprawie położyła na szali swoją karierę naukową, okazało się, że istota ma wyrazne narządy płciowe. Anioł był mężczyzną, jak
wszyscy uwięzieni czuwający. Zgodnie z relacją Cłematisa jedno z jego skrzydeł było naderwane i leżało pod dziwnym kątem.
Miałyśmy przed sobą anioła, którego zabił Clematis. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl