[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pomysły! - Sara zaśmiała się. Złość pomogła
jej odzyskać spokój. - To ty podobno jesteÅ› mężczyz­
ną z pomysłami! Jednym z tych, którzy potrafią
radzić sobie z prasą! To ty powinieneś wystąpić
z jakÄ…Å› sugestiÄ….
- Już to zrobiłem - warknął. - Ale tobie żadna się
nie podobała.
- Dziwi cię to? Popatrz, co się stało przez twoje
genialne pomysły, które realizowałeś dziś rano.
Przypomniała sobie jego piekący pocałunek
i uczucie przykrości, że pocałował ją tylko na pokaz.
- %7łałuję, że mnie pocałowałeś! - powiedziała,
duszÄ…c siÄ™ gorzkim smakiem tego stwierdzenia.
- Ja również - powiedział Damon. - Nawet nie
wiesz, jak bardzo, ale zrobiłem to i musimy się z tym
pogodzić.
Ku jej uldze odwrócił się i podszedł do drzwi.
Stojąc w drzwiach, przeczesał palcami czarne włosy.
- WiÄ™c jak? Wracamy do pierwotnego planu i po­
zwolimy im myÅ›leć, że jesteÅ›my kochankami? Od­
powiem na wszystkie ich pytania tak zdawkowo, jak
tylko będzie to możliwe. Tak lepiej?
Brzmiało wspaniale, musiała przyznać.
- Mam tam być z tobą? - O co więcej mogła
zapytać?
- Nie wiem - powiedział niepewnie.
GÅ‚owa jej pÄ™kaÅ‚a, a myÅ›li krążyÅ‚y wokół przeraża­
jącej perspektywy stawienia czoła reporterom, bez
niego albo z nim, ze świadomością, że każdy gest,
uśmiech, każde jego dotknięcie będzie wykonane na
pokaz, dla fotoreporterów.
Oczywiście jej małżeństwo było właśnie takie.
Było jednym wielkim kłamstwem od początku do
końca. Ale przynajmniej na początku o tym nie
wiedziała. Spędziła kilka krótkich miesięcy w błogiej
niewiedzy, dopóki nie poznała bolesnej prawdy.
- A niech tam, pozwolę ci nawet zakończyć to
oficjalnie. Możesz mnie rzucić - powiedział to tonem
człowieka idącego na ustępstwa.
Sara wiedziała, że dla niego byłoby to dużym
poświęceniem. Damon Nicolaides nigdy w swoim
życiu nie byÅ‚  rzucony" przez kobietÄ™. To on decydo­
wał o wszystkim. Nigdy nie oglądał się za siebie,
kiedy mówił  żegnaj".
- Możemy odegrać tÄ™ scenÄ™ przy dużej publi­
cznoÅ›ci, jeÅ›li sobie życzysz... w restauracji teat­
ralnej. Ty gÅ‚oÅ›no powiesz, że nie chcesz mnie wiÄ™­
cej widzieć, a ja zagram kochanka ze złamanym
sercem porzuconego przez kobietÄ™, którÄ… uwiel­
biam.
Nie mógł mówić tego poważnie. Popatrzyła na
jego ciemnÄ…, przystojnÄ… twarz, niezdolna zaakcep­
tować tego, co przed chwilą usłyszała.
- MógÅ‚byÅ› to dla mnie zrobić? - spytaÅ‚a niedo­
wierzajÄ…co.
- Jeśli to wyciągnie nas z tarapatów.
Nagle iskierki rozbawienia pojawiły się w jego
oczach, a zmysłowe usta wykrzywił drwiący
uśmiech.
- Dam ci nawet pierścionek, żebyś mogła rzucić
nim we mnie dla większego dramatyzmu.
- Pomyślę o tym - powiedziała bezbarwnym
i martwym, tak jak jej serce, głosem.
- WiÄ™c myÅ›l! - wysapaÅ‚. - Musimy szybko pod­
jąć jakąś decyzję.
Prawdę mówiąc, myślała o tym całe popołudnie.
W mieszkaniu byÅ‚o ciemno z powodu zaciÄ…gniÄ™­
tych kotar. Każdy pokój byÅ‚ mroczny, duszny i nie­
przyjemny. Jeśli będzie trzymała okno zamknięte, za
chwilę nie będzie mogła oddychać. Ale gdy tylko
otworzyła jedno znajdujące się na tyłach budynku,
doszÅ‚y do niej zaraz gÅ‚osy reporterów, szuranie noga­
mi i konspiracyjny śmiech. Nie mogła od nich uciec.
Przynajmniej Damon dał jej spokój. Zamknął się
w pokoju z laptopem, jakby nieświadomy irytującego
tÅ‚umu na zewnÄ…trz. Tymczasem popoÅ‚udnie przemie­
niło się w wieczór, a Sarah nie podjęła jeszcze
decyzji. Wiedziała, że czas nagli, bo w poniedziałek
będzie musiała iść do pracy i wtedy stanie twarzą
w twarz z hordÄ… na zewnÄ…trz. Na myÅ›l o tym prze­
biegł ją dreszcz. Co ma im powiedzieć? Czy odważą
się pójść za nią do galerii?
Przechodziła właśnie przez hol, kierując się do
kuchni, gdy usłyszała dzwięk skrzynki pocztowej
oznajmujÄ…cy dorÄ™czenie wieczornej gazety. Automa­
tycznie wzięła ją do ręki i otworzyła. Rzut oka na
pierwszą stronę spowodował, że popędziła na górę.
Damon wpatrywaÅ‚ siÄ™ w maÅ‚y kwadratowy moni­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl