[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wreszcie skończyła. Schowała puderniczkę i zaczęła mówić.
- Kochany Stasiuniu, bardzo cię dawno nie widziałam. No, co u ciebie słychać? Nie
masz pojęcia, jak się za tobą stęskniłam. A wiesz, że ty nieszczególnie wyglądasz?
Nie ma się kto tobą zająć, biedaku. Oj, tak, samotność to przykra rzecz, bardzo
przykra, szczególnie dla mężczyzny. No cóż... różnie się ludziom układa. Raz
dobrze, raz zle, takie to już życie. Trzeba przyznać, że i ludzie sobie nieraz sami
życie komplikują, szukają nie wiadomo czego. Ale trzeba mieć dla ludzi dużo
wyrozumiałości, nie można tak od razu kogoś potępiać. Z biegiem lat doszłam do
przekonania, że najważniejszą sztuką w życiu jest sztuka przebaczania. Tak, mój
drogi, tak, trzeba umieć przebaczać.
Mizernie wyglÄ…dasz, kochany, bardzo mizernie. Tak siÄ™ jakoÅ› ludzie marnujÄ….
Agnieszka także mizernie wygląda, bardzo. A jaka zdenerwowana... Pojęcia nie
masz. Po prostu trudno z nią rozmawiać. Zaczynam się o nią poważnie obawiać. Bo
to teraz takie modne te różne
choroby nerwowe. Potrzebne jej było to wszystko? No powiedz, mój drogi?
- Nie wiem - mruknął Wroński. - Widocznie potrzebne. -Ach, mój Boże, mój Boże -
westchnęła pani Chojecka
i wsunęła sobie do ust spory kawałek szarlotki z kremem. -Jak to wszystko się
fatalnie pokręciło. Ja od samego początku byłam przeciwna temu bezsensownemu
małżeństwu z Gernerem. No prawda, że zamożny, solidny człowiek, ale... Moim
zdaniem nie powinien się żenić z Agnieszką. To nie było z jego strony uczciwe.
Starszy człowiek, którego mają zamordować, nie powinien się żenić z młodą
dziewczyną. Mój Stasieczku, i po cóż tyś się wtedy tak łatwo zgodził na ten rozwód?
Wroński z irytacją zgasił papierosa.
- Nie mam zamiaru trzymać kogoś przy sobie wbrew jego woli. Jak to sobie w ogóle
mamusia wyobraża?
Pani Chojecka nerwowo zatrzepotała rękami.
- Ach, nie, ach, nie. Nie miałam tego na myśli. Nie gniewaj się. Wszyscy teraz mamy
tak rozstrojone nerwy. Mnie to na nerwy najlepiej robi kino. A propos: może byśmy
poszli wieczorem gdzieś do kina? Widziałeś Matkę Joannę od Aniołów}
- Nie widziałem, ale niestety, dzisiaj nie mogę iść do kina. Jestem zajęty.
- To szkoda. To wielka szkoda. No, ale innym razem siÄ™ wybierzemy. Zabierzemy
może ze sobą Agnieszkę? Powinna się dziewczyna trochę rozerwać. Niepodobna
tak ciągle siedzieć w domu i rozmyślać. Toż to w końcu można naprawdę dostać
kręćka. Agnieszka jest w fatalnym stanie nerwów, po prostu w fatalnym. Wiem, że
całkowita wina jest po jej stronie. Ale jestem głęboko przekonana, że gdybyś tylko
chciał, to wszystko między wami mogłoby być takjak kiedyś.
Pośpiesznie wypiła kawę i odsunęła się od stolika, jakby się obawiała wybuchu ze
strony byłego zięcia.
102
103
Wroński nie od razu odpowiedział. Machinalnie mieszał łyżeczką cukier, wylewając
zawartość filiżanki na spodeczek.
- Nie sądzę, żeby to było możliwe. Za dużo rzeczy się stało, za dużo nas dzieli. To
nie są sprawy, nad którymi można by przejść do porządku dziennego, ot tak sobie.
Może inni to potrafią, ja nie. Zbyt gorąco kochałem Agnieszkę, żeby teraz...
- Właśnie dlatego, właśnie dlatego - podchwyciła z ożywieniem pani Chojecka. - A
może jeszcze do tej pory nie jest ci zupełnie obojętna...?
Pani Chojecka posmutniała.
- No cóż... jak chcesz, kochany. Ale widzisz, tak bym chciała, tak bardzo bym
chciała, żebyście się pogodzili, żebyście do siebie wrócili. Nie masz pojęcia, nie
wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo Agnieszka teraz ciebie potrzebuje. Proszę cię,
bardzo cię proszę, zastanów się. Pomóż Agnieszce!
Wroński skinął na przechodzącą obok kelnerkę.
- Proszę, płacić.
Po tych rozmowach upłynęło kilka dni. Wroński był zawalony robotą w redakcji i nie
miał czasu na zajęcie się swymi prywatnymi sprawami. Ciągle jednak rozmyślał o
tym, co słyszał od Baśki Krychowskiej i od teściowej. Wiadomości o złym nastroju
Agnieszki dochodziły do niego z różnych stron. Posiadały najrozmaitsze odcienie, ale
sens ich był bardzo podobny. Agnieszka znajdowała się w fatalnym stanie nerwów.
Baśka twierdziła, że główną przyczyną jej zdenerwowania jest strach. Przecież już
wtedy, Pod Kurantem, mówiła, że się czegoś boi, że jest niespokojna. Zdecydowała
się do niego zadzwonić, prosiła o spotkanie. W parę godzin potem Gerner...
W rozmowie z Downarem zaprzeczyła wszystkiemu. Co się za tym kryło? Czy wolno
mu ją tak zostawić bez żadnej pomocy? Ajeżeli rzeczywiście grozi jej
niebezpieczeństwo,
jeżeli rzeczywiście Gerner wciągnął ją w jakieś ryzykowne przedsięwzięcie, które
sam przypłacił życiem? Trzeba to zbadać i w razie czego pomóc Agnieszce.
Wroński powziął postanowienie. W sobotę po południu ogolił się starannie, włożył
czystą koszulę i pojechał na Bielany. Początkowo miał zamiar zadzwonić do
Agnieszki, ale potem zrezygnował. Może nie chciałaby się z nim spotkać i wtedy
znalazłby się w trudnej sytuacji. Wolał działać przez zaskoczenie.
Kiedy wchodził na górę, dziwnym mu się wydało, że on tu już nie mieszka, że to nie
jest jego dom. Ileż to razy zbiegał tymi schodami w dół po mleko, po pieczywo, po
papierosy. Przygotowywała kolację. Czekała na niego. Byli szczęśliwi. Tak mu się
przynajmniej wydawało. To wszystko takie niedawne, a tak straszliwie w tej chwili
odległe... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl